Zaliczenie za seks ?

[hanako60 1]

Pomysł zaczerpnięty z jednego filmu .

Dajmy na to, że " podobasz " się swojemu profesorowi . Zaczyna Ci proponować aluzje w stylu, " zdasz - jeśli coś od siebie dasz " . Oczywiście bez świadków . Grozi, że jeśli się ne zgodzisz - wylecisz . Co byście zrobili w takowej sytuacji ?

[fridaaa 2]

Nie nie nie, po stokroć nie. Nie potrafiłabym się sprzedać za zaliczenie, wiec ta "opcja" zdecydowanie odpada

Są sposoby, by takiego kogoś przyłapać i oskarżyć o molestowanie. Już taka sytuacja u mnie na uczelni była-jak widać dało się to jakoś rozwiązać, więc nie ma sytuacji bez wyjścia, a raczej tylko z jednym możliwym.

[sonea93 0]

Oczywiście, nie zgodziłabym się.

W moim przypadku - seks tylko z miłości.

A taki "za zaliczenie" kojarzy mi się z takim "za kasę" - czyli sprzedawanie ciała, choć "zapłata" inna...

[wujek dobra rada 1]

Profesorowi nie, ale pani profesor to i bez zaliczenia.

[Aska123 1]

Oczywiście, że nie. Ba... nawet byłabym zdolna to nagłośnić, niech ma nauczkę. Myśli, że jak jest nauczycielem to już może wykorzystywać uczniów, którzy jakby nie patrząc są naprawdę zdesperowani....

[master_jedi 5]

Moja matka miała takiego dupka na studiach i uwierzcie, że takiemu profesorowi gówno możecie zrobić. Rozmowy nie można nagrywać bez zgody, sąd takich nie uznaje jako dowód, a jak profesor jest przy tym zasłużony, to ma dziekana za plecami i może was posądzić o to, że jego szantażujecie, odwróci kota ogonem i wtedy to wy jesteście na straconej pozycji.

Moja matka nie dała, ale się namęczyła całe studia, wywalczyła cudem zaliczenie. Ale namęczyła się wystarczająco dużo, aby się zniechęcić potem do pracy.

[master_jedi 5]

Bloody, z zwykłym nauczycielem może by przeszło, ale tutaj mowa o studiach. Na studiach dziekan jest zawsze za profesorem i nagrań bez wiedzy nie można używać jako dowodu w naszym prawie.

[mystery 1]

Przecież nawet jeśli się nie zda zwykłego egzaminu i poprawki przez złośliwość jakiegoś wykładowcy to jest jeszcze egzamin komisyjny, przy innych profesorach. Trochę upierdliwe ale jak się wykuć na 5 to nie wiem jak można dać sobie postawić 2. Na pewno można oberwać ocenę niższą ale bez przesady żeby dać się wywalić bo się nie dało dupy.

Jak dla mnie jest to tylko krążąca legenda. Owszem, można mieć nieprzyjemną sytuację z wykładowcą, w to absolutnie nie wątpię, ale na uczelnie wprowadzane są takie rozwiązania że student nie jest już skazany na tkwienie w miejscu/sytuacji/z człowiekiem które mu nie odpowiadają. Zmiana grupy, dodatkowy egzamin komisyjny, przepisanie się do innego wykładowcy,indywidualny tok nauczania, egzaminy eksternistyczne- to wszystko pozwala wybrnąć. Zgadzanie się na groźby nauczyciela odbije się tylko na studencie podwójnie.

Zresztą wykładowcy też powoli zaczynają być poddawani ocenie, rutynowo, kontrolnie, ale nie są już świętymi krowami(oczywiście to zależy jeszcze od kierunku, uczelni a zmiany nie są natychmiastowe, zapewne potrwają jeszcze kilka lat, ale tendencja jest jaka jest...).

[loulou 0]

całe szczęście mnie ani nikogo ze znajomych to nie spotkało.... ale to chyba nie dzieje sie zbyt często?

[Wyrafinowana 1]

Przecież nawet jeśli się nie zda zwykłego egzaminu i poprawki przez złośliwość jakiegoś wykładowcy to jest jeszcze egzamin komisyjny, przy innych profesorach.

dodatkowo jesli ma sie mozliwosc, mozna wczesniej probowac przepisac sie na te same zajecia do innej grupy z innym prowadzacym (argumentowac mozna roznie: a ze koliduje z praca, albo, ze lazi sie na jakies rehabilitacje i w ten sposob ominac zgrabnie palacy problem).

nie slyszalam, zeby ktos z moich znajomych mial taka przeprawe, ale pamietam jak sama najadlam sie nieco strachu na 1szym semestrze. mialam kolesia z fizy, ktory srednio raz na 2 tygodnie zapraszal mnie na konsultacje pod byle pretekstem (czego w zasadzie nie oferowal innym osobom z grupy, chyba ze juz wybitnie nie rozumieli materialu), a ja oceny mialam calkiem niezle, a sprawy, ktore mialam do omowienia z facetem z racji bycia staroscina nie wymagaly intymnej atmosfery. po wszystkich dookola jezdzil jak po lysej kobyle, w stosunku do mnie inny czlowiek. teraz sie smieje, ze przez to chodzilam na zajecia jak vip (z obstawa), ale wtedy wcale mi wesolo nie bylo.

[riddle 0]

i nagrań bez wiedzy nie można używać jako dowodu w naszym prawie.

Jestes pewien? Tzn. nie jestem pewna, ale wydaje mi się, że owszem - można. Różnica polega chyba na tym, ze bezprawne jest podsłuchiwanie czyichś rozmów i nagrywanie tego (to co słyszymy nie jest dla nas przeznaczone), natomiast swoje rozmowy możemy nagrywać ile wlezie i potem to wykorzystywać, także w sądzie. Bo jak inaczej byłyby robione prowokacje?

Przepraszam Pana najuprzejmiej, ale robimy z kolegami taka mała akcja policyjna, czy możemy porozmawiać o tej łapówce którą miałem panu dać? Tak? super, a nie ma Pan nic przeciwko, żeby rozmowa była nagrywana? Doskonale, no to zaczynamy;]

[master_jedi 5]

riddle, u dziekana można to przedstawić jako dowód, ale w sądzie jest to nielegalne, co dla mnie wydaje się trochę absurdem, ale moja ciotka (dokładnie siostra babki) od kilkudziesięciu lat pracuje jako adwokat i powiedziała, że w sądzie takie dowody nie są brane pod uwagę.

Także z tym do dziekana pójść można, na policję też z takim nagraniem, ale w sądzie on nie przejdzie, brane są pod uwagę w sądzie tylko nagrania zgodnie z wiedzą oskarżonego, dlatego zalicza się takie dowody jak nagranie na sekretarkę czy też wiadomości pisemne (sms,list, e-mail itd.), bo robi to człowiek świadomie.

Ale tu chodzi chyba o to, aby unikać sytuacji, gdzie nagrywa się takie rozmowy np. w formie żartobliwej (to przykład i przy okazji domysł, czemu tak jest, bo sam naprawdę nie wiem), a potem się wykorzysta to przeciwko danej osobie, dlatego na nagraniu osoba, musi się zgodzić na nagranie.

Na policję można dać taki dowód, bo mogą co najwyżej taką osobę zatrzymać, tak samo jak zadzwonić i po prostu powiedzieć, że sąsiad zabił mi psa, to go zgarną i przesłuchają, chociaż dowodu żadnego im nie dałem.

[kolastyna 0]

hmm..z tego co dobrze kojarzę to taka sytuacja była w serialu ''barwy szczęścia''i uważam,że tak jak postąpiła dziewczyna w serialu to nie było i nie ma lepszej opcji...tym bardziej,że coś takiego może nie skończyć się na jednej propozycji,,,zaliczenia

[riddle 0]

ale moja ciotka (dokładnie siostra babki) od kilkudziesięciu lat pracuje jako adwokat i powiedziała, że w sądzie takie dowody nie są brane pod uwagę.

A to psikus czyli można na ich podstawie wszcząć dochodzenie, czy śledztwo, natomiast nie są dowodem tak?

Ale, żeby nie odbiegać od tematu, nagranie tak czy siak moze byc dobrym sposobem na poradzenie sobie z taką sytuacją. Bo jak taki "zaliczacz" dowie się że mamy w ręku dowód, to będzie wolał uniknąć rozgłosu, nawet jeśli będzie wiedział, że w sądzie wygra.

Poza tym, tak jak napisała Wyrafinowana, z reguły można zmienić grupę

[master_jedi 5]

A to psikus czyli można na ich podstawie wszcząć dochodzenie, czy śledztwo, natomiast nie są dowodem tak?

Wszcząć śledztwo można bez żadnego dowodu ;p W sądzie takich argumentów nie można po prostu użyć. Osobiście, w dzisiejszych czasach lepiej pisać komisa lub zmienić grupę, moja matka takiej opcji nie miała zwyczajnie. No i samo też grożenie dowodem w rękach też wg mnie nie jest najlepsze, bo znany profesor może zwyczajnie odwrócić kota ogonem i studentkę oskarżyć, że ona sobie nie radzi na studiach i jego szantażuje, aby zdać. Nie może tak być? Może, i komu się zasadniczo wierzy ogół? Profesorowi, z tytułami naukowymi, znanego z swoich wykładów czy osiągnięć czy jakiejś studentce, kiedy mamy takie "rozwydrzoną młodzież". A jak wspomniałem dziekan w większości stoi zawsze za profesorem, nie za studentem, to samo inni profesorowie. Także sam bym uważał tutaj z tym szantażowaniem, nawet z dowodem w rękach.

[rozczochrany 0]

i nagrań bez wiedzy nie można używać jako dowodu w naszym prawie.

Jestes pewien? Tzn. nie jestem pewna, ale wydaje mi się, że owszem - można.

Nagranie może być dowodem w sprawie. To sąd decyduje o dopuszczeniu dowodów, także czy nagranie zostanie dopuszczone zależy tylko i wyłącznie od sądu.

Co do tematu, nigdy nie sprzedałbym się za wpis do indeksu. Są inne, bardziej racjonalne rozwiązanie. Z każdej sytuacji jest wyjście.

[martuśka. 3]

nagrań bez wiedzy nie można używać jako dowodu w naszym prawie.

Dokładnie. Tyczy się to KAŻDEJ sytuacji. Nigdy sąd nie uzna taśmy nagranej bez wiedzy podejrzanego. Na filmach tylko coś takiego przechodzi (choć już spotykam się z tym, że odchodzi się od tego nawet w filmach).

Właśnie "podsłuchanie" takiej sytuacji byłoby lepsze. Byłby po prostu świadek, nie wiem co gdyby to nagrywał, nie wiem jak sąd by na to patrzył. Choć świadkowe nie są przez sąd traktowani aż tak poważnie i nie są najważniejsi to zawsze dobrze mieć takiego kogoś w zanadrzu.

Wracając do takiej sytuacji...

Zależy od uczelni. Nie tylko ma się rektora, jest dziekan do którego też można się zgłosić. Kiedy rektor nie reaguje, jest dziekan. A nawet są inni wykładowcy. U mnie na uczelni (i nie tylko) wiadomo jaki wykładowca z którym trzyma, który którego nie lubi i chętnie podkopie pod nim dołek nawet za cenę poważnej afery. Otwarcie mówili, że ten to sfrustrowany doktorek co już profesora nie dostanie i się wyżywa na studentach (miałam go w komisji na obronie - wredny dziad i seksista) albo tamta to miała romans z wykładowcą kiedy była studentką...

Sama miałam takiego gostka, że mucha nie siada. Był w stanie przekopać cały rektorat, skrzyczeć wszystkich po kolei czy wyzwać tylko dlatego, że nie chcieli mi wymienić legitymacji - narwany ale z takim człowiekiem dałoby się coś załatwić. Uważam, że w takiej sytuacji właśnie szukałabym poparcia u wykładowców. Dodatkowo wolałabym się dowiedzieć czy nie było podobnych sytuacji na uczelni ogólnie jak i z udziałem określonej osoby. Wspominając moją uczelnie miałam dwóch detektywów-wykładowców, którzy również studenta traktowali po ludzku i do nich pewnie też można by z tym iść. Jednak załatwiałabym to głównie z wykładowcą-szantażystą a nie leciała od razu do władz najwyższych...

Oczywiście, nie zgodziłabym się na taką formę zaliczenia. To nie ja miałabym być zaliczona a przedmiot.

[MacGyver 1]

Nie trzeba zgłaszać dziekanowi, sądom, ani nawet mamie - wystarczy zgłosić mediom.

[Kajkaa_ 0]

Oczywiście, nie zgodziłabym się.

W moim przypadku - seks tylko z miłości.

tak, właśnie.

@szczery, dobre. :mrgreen:

[yiliyane 336]

Wolałabym wylecieć ze studiów niż zgodzić się na coś takiego. Na szczęście nic takiego mi się nie przydarzyło (być może dlatego, że na uczelnię zawsze ubieram się tak, żeby nie wyglądać atrakcyjnie) i mam nadzieję, że nigdy mi się nie przydarzy.

[WszyscyZginiemy 210]

Raz oczywiście nie zgodziłabym się, dwa jeśli i tak miałabym wylecieć to z hukiem! Ojjjj, nie tylko napsułabym opinii owemu profesorowi lub doktorowi jak mogłabym ale i znalazłabym jeszcze jakieś inne sposoby, jak np.

O 27.11.2010 at 21:06, MacGyver napisał:

zgłosić mediom.

, aby się naprzykrzyć, bo takie coś nie powinno mieć miejsca na uczelni wyższej czy w jakiejkolwiek innej placówce edukacyjnej.

[Martusiaaaaaa92 96]

Nigdy bym się na coś takiego nie zgodziła. Nigdy. Dla mnie to prostytucja. Słyszałam na studiach historie o takich wykładowcach, którzy proponowali to studentkom lub studentki same liczyły na fory w zamian za seks.